niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział II - Lilia

Księżyc, niczym srebrna kula wisiał na atramentowym niebie. Jego delikatne światło padało na ruiny niegdysiejszej smoczej twierdzy.
 - Jesteś pewna? - spojrzała na nią siedząc na stercie gruzu.
 - Jak nigdy dotąd. - uśmiechnęła się odrzucając mleczno-biały warkocz do tyłu. - Jak tylko zdobędę resztę kluczy, zabiję go bez najmniejszego wysiłku.
 - A co z nami? - znowu spojrzała w lustro. Pokazało jej ich ofiarę, ginącą od jasnego światła, zapewne należącego do jej pani.
 - Wy jesteście tylko narzędziami. Nie będziecie mi już potrzebne gdy misja się powiedzie. - odparła sucho. Zerknęła z niepokojem na smoczycę siedzącą na stercie kamieni. Mimo że była pewna, że owe stworzenie nie wymknie się jej z pod kontroli, wolała ją trzymać na dystans. "W końcu wściekły pies, choć bywa użyteczny, nigdy nie sypia obok stóp pana."
 - Czyli... masz zamiar nas zabić? - odezwała się po chwili, świdrując ją złoto-zielonymi oczyma.
 - Nie. Po prostu puszczę was wolno. Nic do was nie mam.
Kiwnęła głową i znów spojrzała w lusterko. Odgarnęła kosmyk bordowych włosów i zmarszczyła brwi.
 - Nie podoba mi się to światło. Nie wygląda jak twoje. - powiedziała zeskakując z ruin. Zaniepokojona magini, wyrwała jej lustro. Rzeczywiście, światło od którego ON giną, nie należało do niej. Było inne. Jednak nie przejęła się tym zbytnio. Ważne by smoczy zabójca zginął. Jak najszybciej. 

~*~*~*~

Szli wąskim korytarzem hoteliku. 
 - Powiesz coś w końcu?! - burknął zniecierpliwiony Natsu idąc za blondynką. - Nawet się nie przedstawiłaś!
 - Lilia Forest. - mruknęła tylko.
Doszli na koniec korytarza. Dziewczyna otworzyła drzwi do pokoju nr 57
 - Mamy szczęście, że udało nam się zdobyć coś do spania. Gdyby nie ty, siedziałabym teraz w dwa razy większym pokoju. - powiedziała szorstko gdy Natsu mijał ją w drzwiach. Gdy tylko wszedł do pokoju, zamknęła drzwi na klucz i sprawdziła czy nie ma zamontowanych żadnych podsłuchów i kamer. Nie zajęło jej to dużo, bo pokoik był bardzo mały. Miał tylko jedno, dwuosobowe łóżko, niewielki stoliczek i krzesło. 
 - A więc? Powiesz coś? - zapytał chłopak, gdy tylko Lilia opadła na łóżko. Stanął nad nią z skrzyżowanymi rękoma i zaczął wiercić ją wzrokiem. Magini westchnęła i podniosła się.
 - Co chcesz wiedzieć? - zapytała ciężko i spojrzała na smoczego zabójcę.
 - Wszystko. Skąd masz klucze Lucy? Gdzie ona jest i co robi? Kim TY jesteś? I tak dalej...
Blond-włosa spuściła wzrok.
 - Lucy.. to moja bliska przyjaciółka. Znam ją od... zawsze. Jakoś rok temu spotkałam ją w Magnolii. Oddała mi swoje klucze i powiedziała, że musi opuścić gildię, ponieważ ma bardzo ważna misję do wykonania. Od tamtej pory jej nie spotkałam. - wyjaśniła. Mówiła wolno, tak jakby każde słowo sprawiało jej ból.
Natsu przekrzywił głowę i zmarszczył brwi.
 - Dlaczego jesteś do niej tak podobna? Nie... dlaczego wyglądasz niemalże identycznie jak ona? Macie nawet taki sam głos, zachowujecie się tak samo... tak samo pachniecie... O co tu chodzi?! - zapytał w końcu.
 - Przepraszam... nie mogę nic więcej powiedzieć... . Wiem, że to dla ciebie ważne, ale naprawdę... nie mogę. - powiedziała cicho i spojrzała na niego. - A wy? Kim jesteście?
 - Jestem Natsu Dragneel, Smoczy zabójca. Jestem przyjacielem Lucy, dlatego muszę ją odnaleźć. - odparł. Mimo że nie miał ochoty zdradzać tej dziewczynie wszystkiego, coś mówiło mu, że może jej ufać.
 - Szukasz jej mimo że tego nie chciała? - rzuciła po chwili Lilia, przypatrując mu się. Spojrzał na nią zdumiony.
 - Co? Skąd wiesz że...? - zaczął, ale dziewczyna przerwała mu pospiesznie:
 - P-powiedziała mi. W każdym razie, jeśli jesteś jej przyjacielem, dlaczego nie spełnisz jej prośby? Dlaczego tak bardzo chcesz ją odnaleźć? Nie zastanowisz się nawet dlaczego nie chciała żebyś ją znalazł...
Odwrócił wzrok i zamyślił się. Dlaczego? No właśnie, dlaczego ciągle jej szuka? Jaki jest powód? I dlaczego Lucy tego nie chce?
- Lucy to ktoś więcej niż przyjaciółka. - powiedział w końcu. - Nie wiem dlaczego tak bardzo chcę znowu ją zobaczyć. Może dlatego, że się o nią martwię? Nie chcę żeby coś jej się stało... chcę ją chronić. Jest dla mnie ważniejsza niż ktokolwiek inny.
Podniósł wzrok... i napotkał jej oczy. Były brązowe. Takie same jak oczy Lucy. Przez chwilę wydawało mu się że to nie Lilia przed nim siedzi, ale Ona, mag gwiezdnych duchów. Chwile mijały długo, minuty ciągnęły się w nieskończoność, a oni nadal wpatrywali się w siebie.
 Jednak w końcu, magini poderwała się jak oparzona i odwróciła wzrok.
- Idę po mój bagaż. - powiedziała szybko i wyszła nawet się nie oglądając.

~*~*~*~

Schowała twarz w dłoniach. Nocny chłód przenikał ją na wskroś. Jedyne czego teraz pragnęła to znowu poczuć jego ciepło. Jednak jeśli teraz zrobi choć jeden fałszywy krok, straci go na zawsze... w końcu nigdy nie wybaczyłby jej tego kłamstwa. 
 - Jesteś taka słaba, Pani. - usłyszała nad sobą głos pełen współczucia. Poniosła głowę i ujrzała małą dziewczynkę o krótkich, brązowych włosach wyglądających jak sowie pióra, ubraną w beżową sukienkę. Miała duże, żółte oczy, bystre i mądre, a z jej pleców wyrastały sowie skrzydła. 
 - Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie zwracała się do mnie per "pani". - powiedziała Lucy i podniosła się. Położyła rękę na głowie dziewczynki i spojrzała na nią troskliwie.
 - Jesteś słaba. - powtórzyło dziecko.
 - Wiem, dlatego muszę ciągle trenować. Bez tego nie zakończę misji.
 - Nie o to mi chodzi, Pani. Jesteś silna ciałem, ale twoja dusza nadal jest wiotka i pozbawiona ochrony. 
Uniosła brwi i spojrzała na sówkę. 
 - Jeśli nadal będziesz myśleć o tym chłopaku nigdy nie ukończysz zadania. 
 - Ale... nie mogę teraz o nim zapomnieć. Nie teraz, kiedy...
 - Więc wróć do niego! - przerwała jej dziewczynka. Złapała dłoń, którą Lucy położyła na jej głowie i ścisnęła. - U jego boku możesz stać się silniejsza niż walcząc samotnie.
 - Ale... nie mogę. Znienawidzi gdy pozna prawdę... poza tym... nie chcę by...
 - A więc jeśli chcesz być naprawdę niepokonana, masz do wyboru dwie drogi: Możesz do niego wrócić, przyznając kłamstwo i biorąc na swe barki jego gniew, lub miłość, oraz chroniąc go przed upadkiem albo zapomnieć o nim na zawsze i wyzbyć się uczuć do niego. Musisz coś wybrać, jeśli chcesz zakończyć misję.
Lucy westchnęła i uśmiechnęła się słabo.
- Jesteś naprawdę mądra. - powiedziała.
- Którą drogę wybierzesz? - zapytała sówka jakby nie słysząc komplementu. Nadal świdrowała swą właścicielkę żółtymi oczyma. Lucy posmutniała.
- Cóż... nie wiem. Czas pokaże. - powiedziała cicho.

~*~*~*~

Stała tam, w kałuży krwi. Dziewczyna o włosach koloru mleka i białej sukience. 
Opadła na kolana.
Spojrzała na swoje zakrwawione ręce. Zaczęła się trząść.

- Co ja zrobiłam...? - zapytała słabo i podniosła wzrok. 

Przerażenie i głębokie zdziwienie malowało się w jej nieskazitelnie błękitnych oczach.

- Dlaczego...?
Złapała się za głowę. 
Strach niczym trucizna zalał całe jej ciało i umysł.
Zaniosła się gwałtownym i histerycznym szlochem.

Chciałam coś powiedzieć. Pomóc jej.
Czułam wszystkie jej emocje. Roznosiły ją.
Niczym bomba która przed chwilą wybuchła.
A ja stałam tylko nad nią i nad ciałem smoczego zabójcy.
Biedactwa... 

Spojrzała na mnie.
Nagle jej oczy zajarzyły się szaleńczym gniewem.
Czułam jej złość, panikę, wszystko. 
- TO TWOJA WINA! - krzyknęła cierpkim, zachrypłym głosem.

Wszystko spowiło białe światło.
Światło tak jasne, że aż chciało się płakać.

Zerwała się gwałtownie. Dyszała ciężko, była cała mokra od potu. 
Rozejrzała się. Ah, tak. Jest w pokoju. Za oknem było jeszcze ciemno
- To sen... - szepnęła do siebie. Przymknęła oczy i powoli uspokoiła oddech. Ten koszmar śnił się jej odkąd zawarła pierwszy kontrakt z Suriuszem. Co kilka  nocy wracał, tak samo przerażający i za każdym razem budził w niej ten sam niepokój, strach i gniew, tak jakby ona i ta dziewczyna były tą samą osobą. Tylko... co to mogło znaczyć? Kim był ten chłopak? Kim była ona sama? I dlaczego go zabiła? Przez ten cholerny sen tyle pytań rodził się w jej głowie.
Przestań! To TYLKO sen. Nie trzeba go analizować! - skarciła się, po czym podniosła wzrok. Gdy zobaczyła chłopaka i kota śpiących na podłodze, wspomnienia z wczorajszego dnia zaczęły powoli napływać i układać się w całość. Uśmiechnęła się delikatnie.

Wychodząc otworzyła okno by wywietrzyć pokój. Dopiero teraz zobaczyła że słońce dopiero co wzeszło.
Patrzyła chwilę na złote światło porannego brzasku. Przywodziło tyle wspomnień z minionych lat. Przypomniała też sobie Lucy Heartfilię. Nadal nic się nie zmieniła. Nadal była taka sama. Tak usilnie próbowała stłumić w sobie jej krzyk, wołający by nie opuszczała przyjaciół.
Ale ona dobrze wiedziała, że idąc samotnie zyska więcej. W końcu nie można wiecznie polegać na innych. Poza tym... nie zniosłaby smutku po ich śmierci. Nawet nie chciała go znosić. "Lepiej zapomnieć, lepiej porzucić."
Westchnęła i odeszła od okna. Gdy otworzyła drzwi jej wzrok mimowolnie powędrował w stronę chłopaka i jego kota śpiących przy łóżku.
- Przepraszam. - szepnęła i wyszła.
________________________________________________
I... cóż. To by było na tyle.
Wiem że trochę się spóźniłam z rozdziałem, ale sprawił mi on trochę kłopotów. Przede wszystkim - rozplanowanie akcji. I Teraz już mogę wam nieco zaspojlerować, że prawdy o Lucy dowiecie się w 3 albo 4 rozdziale, a o jej misji itd. w 4 albo 5.
Do tego czasu trwa konkurs!
Musicie zgadnąć gdzie jest Lucy i co ona ma wspólnego z Lilią. Możecie to interpretować na swój własny sposób, byle by napisać o Lucy. Dla tych, co odgadną prawidłowo - napiszę OneShot związany z Fairy Tali, oczywiście na zamówienie.
Odpowiedzi piszcie w komentarzach.
Myślę że zadanie jest dziecinnie proste, ale ja jako autorka raczej nie mam nic do gadania. :D
A więc - do zobaczenia przy kolejnym rozdziale!

* - Cytat z "Wybrańców" Kristin Cashore

niedziela, 21 września 2014

Rozdział I - Spotkanie.

Drzewa i łąki mijały za oknem z wielką prędkością. Brodę oparła o wnętrze dłoni i patrzyła na mknący za cienkim szkłem, świat.
- To do ciebie niepodobne tak znienacka opuszczać przyjaciół. - powiedział Leo przyglądając się jej.
- Wiem... - mruknęła tylko i spojrzała na towarzysza siedzącego przed nią.  Chłopak miał rude włosy nieco przypominające grzywę lwa, ciemne okulary i jak zwykle ubrany był w czarny, elegancki garnitur. Siedział teraz na przeciw niej rozparty na siedzeniu w pociągu, wiercąc ją wzrokiem.
- Na co się gapisz?! - burknęła zirytowana. Co prawda już dawno przyzwyczaiła się do jego zalotów, ale teraz to jego spojrzenie ją denerwowało, było zbyt ciekawskie i podejrzliwe. Zupełnie jakby chciał wyczytać jej myśli.
Wzruszył tylko ramionami uśmiechając się zalotnie. Westchnęła.
- A więc...? Zgodzili się? - zapytała po jakimś czasie.
- Tak. Wiesz jak cię kochamy...  no może oprócz Aqarius. Ale nigdy żadne z nas ich nie spotkało. - odparł.
- Domyśliłam się. Wyczytałam w księdze, że żyją w innym świecie, podobnym do waszego. Nazwano go Wiecznym Lasem.
Pokiwał tylko głową.
- Zapytam Króla. Może on coś będzie wiedział. W każdym razie, zawsze przyjdziemy ci z pomocą, Lucy-chan. - Uśmiechnął się.
- Nie nazywaj mnie tak! Wracaj już. - warknęła. Może zabrzmiało to zbyt oschle, ale miała dość. Oparła się o miękką poduszkę i ponownie spojrzała za okno. Ciekawe co teraz robią wszyscy  w gildii? Pewnie się martwią... A Natsu? Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. Zapewne mnie szuka...
Posmutniała. Wiedziała że może już nigdy się z nim nie zobaczyć. Odeszła bez pożegnania... zostawiła go. I całą resztę, tego pamiętnego dnia, kiedy zniknęli i pojawili się wszyscy, 7 lipca.
- Wrócę, Natsu. Obiecuję. - szepnęła.

~*~*~*~

3 czerwca X793

Siedział przy stoliku jednej z restauracji, z pustym wzrokiem wbitym w ogłoszenie. Czytał je już po raz setny.

"Uwaga! Drodzy magowie!
Poszukujemy pomocy i wsparcia w mieście Aieon..."

Aieon... tak. Tutaj była nasza ostatnia misja...

"...oraz w innych miejscowościach.
Dziewczyna o długich, jasnych włosach, wielkim biuście, posługująca się magią lasu zniszczyła część miast i podejrzewa się że obecnie przebywa w wyżej wymienionym mieście."

Złote włosy. Lucy też takie miała...

"Aby uzyskać więcej informacji można udać się do siedziby burmistrza miasta Aieon.
Z góry dziękujemy!
Nagroda wynosi 70.000 kryształów."

Tyle kosztował czynsz za jej mieszkanie...

Schował twarz w dłonie. Gdzie ona do cholery jest?!
Happy już nawet nie pytał co się dzieje. Oboje strasznie za nią tęsknili i nieustannie szukali jakichś poszlak. Bezskutecznie. Przez niecały rok dowiedzieli się jedynie że podróżuje z miejsca na miejsce w nieregularnych odstępach czasu oraz czegoś szuka. Chłopakiem, przez te wszystkie miesiące targały straszne uczucia. Najpierw była to rozpacz i determinacja. Chciał ją znaleźć jak najszybciej, upewnić się że nic jej nie jest. Później rozpacz zamieniła się w tęsknotę i Natsu zrozumiał, że nie może żyć bez przyjaciółki. Teraz myślał tylko o niej. Jego determinacja jeszcze bardziej się wzmogła, a on nie tracił nadziei.
Chłopak zacisnął palce na kartce papieru. Dlaczego je wziął? Dlatego że miało tyle wspólnego z nim i Lucy? Pewnie tak...
- Przepraszam państwa, czy złożyli już państwo zamówienie? - dobiegł go głos eleganckiego kelnera, ubranego w równie elegancki uniform o elegancko ulizanych włosach. Natsu wzdrygną się lekko zaskoczony i spojrzał na mężczyznę.
- Nieee, i tak nie mamy kasy. - burknął różowo-włosy i podniósł się. - Happy, idziemy. Trzeba wziąć się za pracę...
Kot przytaknął, rozłożył skrzydła i oboje opuścili restaurację.
Przeciskali się przez tłum by dostać się do jakiegoś hotelu, aby zarezerwować pokój do spania. Jednak przez to musieli odpuścić sobie obiad, bo z gotówką było u nich bardzo kiepsko.
- Lucy to zawsze mogła nam coś kupić... - jęknął Happy.
- Ano. - mruknął Natsu.
Lucy... ciekawe co teraz robiła? I gdzie? Może kogoś poznała? Przyłączyła się do innej gildii? Albo... nie. Nie ma takiej możliwości! Na pewno żyje i gdzieś jest. I jest szczęśliwa. To już prawie rok kiedy go zostawiła. Przez ten czas niemalże zapomniał jej głosu i delikatnego zapachu, co go przerażało. Jednak nadal starał się przywołać więcej wspomnień spędzonych z dziewczyną. Dzięki temu nie poddał się i nigdy nie zamierza!
Powoli weszli na plac główny od którego prowadziło kilka ścieżek do różnych Hoteli. Poza tym plac był obstawiony stoiskami z pamiątkami, jedzeniem i wszystkim co tylko było możliwe. Tu i ówdzie można było znaleźć także niedrogie przedmioty magiczne. Podłoże wyłożony było kocimi łbami, zaś na środku pyszniła się ogromna fontanna wykonana z mieniącego się kolorami szkła. Cały plac był naprawdę ogromny - miał wymiary 400 m x 400 m. Oczywiście przez ciągle nadciągające tłumy, fontannę i targowisko wszystko to wydawało się mniejsze i ciaśniejsze.
-Happy, może zanim znajdziemy jakieś miejsca coś sobie przekąsimy? Tu jest naprawdę tanio!-Zaproponował Salamander ożywiając się gdy spostrzegł ceny z najbliższego stołu.
-Aye! Chętnie bym schrupał rybkę!-Uśmiechną się kot do partnera i zaczęli się przeciskać do najbliższego stoiska z jedzeniem.
Złote włosy... niebieskie ubrania... . Natsu zatrzymał się jak wryty. Co to było? Może mu się przywidziało? Nie... to było zbyt wyraźne. Może to ktoś inny? Jego serce przyśpieszyło. Czyżby ją znalazł?!Po tylu miesiącach... . Zaczął przeciskać się przez tłumy.
- Hej! Natsu! Gdzie idziesz? - usłyszał za sobą głos towarzysza, ale nie zatrzymał się. Jego serce waliło z przejęcia.
Znowu gdzieś mignęła znajoma sylwetka i kolor włosów.
Pośród tylu ludzi nie sposób było odróżnić zapachy, ale wiedział że to ona. Nie... to jego serce wyraźnie na to wskazywało. Przyśpieszył nieco. Jeszcze trochę. Za chwilę ją zobaczy! Po tylu miesiącach w końcu...
- Lucy! - zawołał gdy znalazł się od niej zaledwie metr. Widział ją. Miał ją dokładnie przed sobą. Stała przed nim dziewczyna o złotych włosach! Miała na sobie niebiesko-żółte ubrania. Czy to naprawdę ona? Wstrzymał oddech i wyciągną rękę chcąc dotknąć jej ramienia.
- Lucy! - odwróciła się. Zamarł. Patrzyli na siebie. Czas jakby się zatrzymał.
Nagle wszystko, czyli torba z warzywami wypadła jej z rąk. Warzywa potoczyły się po ziemi. Ale nie dbała o to.
- Ty... skąd... ? - wyszeptała zdumiona.
W jego głowie obijało się echem jedno imię. Stał tak patrząc w czekoladowe oczy blondynki. Jej włosy były długie sięgające do pasa, zdecydowanie dłuższe od tych Lucy, złote. Miała na głowie niebieską opaskę. Ubrana była w top z luźnymi, szerokimi ramiączkami, wysokie rękawiczki, których koniec był zaczepiony o środkowy palec, mini-spódniczkę przewiązaną w talii materiałem zakończonym dwiema kulkami oraz kozakami za kostkę. Cały jej ubiór utrzymany był w koloryzacji niebiesko-złotej. Poza tym przez ramię miała przewieszony pas do którego przyczepiony był bat i niewielka torebeczka.
Była inna... coś było nie tak. Mimo że dziewczyna wyglądała niemal identycznie jak Lucy, jej głos był mu tak dobrze znany, zapach się zmienił... poza tym coś mówiło mu że to nie jest jego przyjaciółka. To ktoś obcy. Nagle spostrzegł że na prawej dłoni nie ma znaku...
- Nie jestem Lucy... - wydukała patrząc na niego zdumiona.
- Aaaa, przepraszam! Pomyliłem cię z kimś! - zmieszany Salamander odwrócił wzrok, wyrywając się gwałtownie z myśli. Więc to nie jest Ona? Pomylił się? Nie możliwe...
- Natsuuu! Gdzie jesteeeś! - usłyszeli głos gdzieś obok i po chwili pojawił się obok chłopaka, niebieski exceed. Wytrzeszczył oczy na widok dziewczyny.
- O, Ha...  - chciała zawołać, ale przerwała i zamiast tego powiedziała.-Fajny kot.
- Uhm, dzięki... - mrukną Natsu. Zapadło nieprzyjemne milczenie, między nimi. "Nieznajoma" po chwili uklękła i pozbierała rozsypane warzywa do torby. Gdy się podniosła spojrzała na chłopaka.
- Nie jestem Lucy... - powiedziała cicho. - przykro mi.
Spuściła wzrok.
- Nic się nie stało. Przepraszam za kłopot... - odparł Natsu, jednak nadal świdrował dziewczynę wzrokiem. Ta po chwili odwróciła się i zniknęła w tłumie. Chłopak nadal patrzył w miejsce gdzie zniknęła. Jego oczy i zmysły jej nie poznały, ale serce wyraźnie zaprzeczało.

Chciała jak najszybciej oddalić się od tamtego miejsca. Uciekała jak ostatni tchórz. W głowie wszystko jej się tłukło i plątało, a serce waliło ze strachu jak oszalałe.
Co to do cholery miało być?! Przecież jej obiecali!
Zdyszana wbiegła do jakiejś wąskiej uliczki i oparła się o zimy kamień. Zamknęła oczy i zsunęła się po ścianie budynku.
Musi się uspokoić. Przecież to nic wielkiego. Nic wielkiego... Ale jeśli zaklęcie nie podziałało? Stop! Musisz wziąć się w garść! Przecież zmieniłaś się! Jesteś teraz inna, silniejsza. Takie coś nie powinno robić na tobie wrażenia! A jednak... niby nic, niby taka drobnostka, ale i największy koszmar. Wiedziała że ta chwila nadejdzie, że będzie musiała się z tym zmierzyć, ale nie spodziewała się że zareaguje w tak żałosny sposób...
Uspokoiła oddech i podniosła się. Pora iść...

- Natsu... ona wyglądała jak Lucy, ale... - zaczął Happy.
- Ale nie nią nie była. Też to poczułeś prawda? Głos... zapach... wygląd... niby wszystko jest takie same, ale... coś mi tu śmierdzi.
- Spaloną rybą?
- Przestań! Przez ciebie jestem jeszcze bardziej głodny! - Natsu pstryknął przyjaciela w głowę i chciał zrobić krok, ale jego stopa natrafiła na coś miękkiego.
- Hę? Co to? - Cofnął nogę i podniósł... portfel dziewczyny! Tak! Teraz mogli... nie. To nie będzie fair. Trzeba jej to oddać. Chociaż... może nie zauważy...?
- Wieeem! - krzyknął nagle Happy.
- Co się stało?
- Wiem co jest tu nie tak! Natsu, przecież ta dziewczyna idealnie odpowiada opisowi w zleceniu!

~*~*~*~

- Nie ma... - mruknęła do siebie przerażona. Jeszcze raz przeszukała torebeczkę przyczepioną do pasa. Była pewna że go tam wkładała razem z kluczami! Cholera! Gdzie on jest?
- Przepraszam! Długo jeszcze?! - mężczyzna za ladą zaczął się niecierpliwić.
A może... wypadł kiedy go spotkała?
- Proszę pani! - recepcjonista patrzył na nią poirytowany. - Nie mam całego dnia, żeby czekać aż znajdzie pani portfel!
- A nie może pan zarezerwować pokoju i pozwolić mi zapłacić później? - jęknęła zrezygnowana.
- Przykro mi, ale nie ma takiej możliwości. Albo zapłaci pani teraz, albo może się pani pożegnać z miękkim łóżeczkiem. - złośliwość z jaką to powiedział sprawiła że i ona zaczęła się denerwować.
- Proszę pana! Mam tu bardzo ważną misję do wykonania i jeśli pan nie ustąpi...
- To co, blondyneczko?!
- To do jasnej cholery, siłą wezmę ten pokój!
- Wtedy zgłoszę panią do burmistrza!
Zagryzła wargę. Nie może sobie pozwolić na kolejny błąd. I tak już wysłano po gildiach zlecenie do złapania jej. Szlag by to! Wzięłą głęboki oddech by uspokoić nerwy.
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie. Odwróciła się i spostrzegła...
- Hej, ty! - Natsu wycelował w nią palcem. - Jesteś celem mojej wizyty tutaj, więc przygotuj się na lanie!
 - Aye! Dzięki tobie zgarniemy wysoką nagrodę! - Dodał Happy stając obok partnera.
Co do... On chce ją zaatakować?!
Wtedy spostrzegła w jego drugiej ręce, zlecenie. No tak. To dlatego tu był.
Rzucił się na nią, ale zwinnie uskoczyła w bok.
- Nie chcę z tobą walczyć. - powiedziała prostując się, ale nie na długo, ponieważ chłopak zaatakował ją płonącą pięścią. Uchyliła się przed ciosem i przebiegła pod jego wyciągniętą dłonią.
- Tym lepiej! Jeśli pójdziesz ze mną po dobroci, to nie zrobię ci krzywdy! - powiedział i odwrócił się. Zaczęli mierzyć się wzrokiem.
- Ej, ej! Chyba nie zamierzacie się tu bić?! - mężczyzna za ladą poderwał się przerażony. Żadne z nich mu nie odpowiedziało.
Cholera! Nie mam z nim szans! Pomyślała. Chociaż...
Myśląc straciła czujność, dlatego nie zauważyła kiedy skoczył w jej stronę. Ponownie schyliła się, odskoczyła w bok i sięgnęła do pasa przewieszonego przez ramię.
- Wilcza siła - Lupin! - Krzyknęła wyjmując drewniany kluczyk, który po chwili zniknął z jej dłoni, a samą blond-włosą otoczyło zielone światło.
- Pazur ognistego smoka! - Wykrzyknął Natsu, skoczył i... chybił! Przecież to nie możliwe! Celował tak dobrze! Jednak jakaś siła nie pozwalała mu uderzyć dziewczyny…
Chciał zadać kolejny cis by zrekompensować "straty", ale magini była szybsza. Chwyciła go za kostkę i gruchnęła nim o ziemię.
- Mówiłaś, że nie chcesz walczyć! - oburzył się, wstając szybko.
- Nie dajesz mi wyboru. - syknęła i wymierzyła cios w brzuch posyłając go do tyłu, ale nie zrobiło to na nim wielkiego wrażania.
Dlazczego muszę z nim walczyć?! Nie chcę tego! - pomyślała rozpaczliwie.
- Więc skoro już masz zamiar mnie pobić, zdradź mi swoje imię! - powiedział. Jego ciało spowiły płomienie.
Blondynka tylko zacisnęła usta, po czym rzuciła się na niego. Złapała za ramiona i przygwoździła do ściany. Już chciał ją odepchnąć atakiem w brzuch ale...
- Wiem gdzie jest Lucy Heartphilia. - wyszeptała mu do ucha. Zamarł. Ona zna Lucy?! Wie gdzie jest? Na chwilę zapłoną w nim nowy promyk nadziei, ale zaraz został przyćmiony myślą, że przecież nieznajoma może kłamać.
- Na jakiej podstawie mam ci wierzyć? - odepchnął ją od siebie. Czy ona naprawdę coś wie o Lucy? Chociaż z drugiej strony znała jej nazwisko...
 - Spójrz, Natsu. - dziewczyna sięgnęła do pasa przewieszonego przez ramię i z torebki do niego przyczepionej, wyciągnęła klucze. Klucze Lucy.
_________________________________________

I jak?
Starałam się w miarę kontrolować poprawność interpunkcyjną, sprawdziłam, ale pewnie niedokładnie, więc jak coś zauważycie - piszcie. Będę poprawiać.
Poza tym - nie wiem czy nie za mało uczuć. Starałam się je jak najlepiej wyrazić, ale nie wiem czy mi się udało. I jeszcze opis tej walki... pierwszy raz coś takiego opisuję, dlatego proszę potraktujcie mnie ulgowo!
Ale i tak cieszę się, że zdołałam napisać go przed końcem miesiąca :D Chociaż szału nie ma...

piątek, 12 września 2014

Prolog.

UWAGA!
Tekst zawiera wulgaryzmy oraz brutalne opisy walk. Mogą go przeczytać wszyscy, dlatego OSTRZEGAM!

Nie wiem kiedy wrócę...
- Jesteś pewna? - zapytał patrząc na nią uważnie. Zacisnęła pięści i delikatnie przytaknęła.
- A co z gildią? Przyjaciółmi? - pytał dalej. Spuściła głowę.
- Już podjęłam decyzję… - odparła cicho.
- A… Natsu? Wiesz że...
- Wiem! - przerwała mu. Nie chciała tego usłyszeć, ponieważ wtedy… wtedy nie zdołałaby… - Jeśli teraz będę się wahać to już nigdy nam się nie uda!
Pokiwał głową ze zrozumieniem i odwrócił się od niej. Podszedł do okna i spojrzał na Magnolię skąpaną w świetle księżyca.
- Nie będzie już powrotu. - powiedział w końcu. Zagryzła wargę.
- Wiem. Ale jeśli mi się uda, jeśli wrócę, będę silniejsza, a wtedy…!
- Tak. Misja się powiedzie. Jednak…
- Nie wpędzaj mnie w wątpliwości. Wiem co się może stać. - wstała i podniosłą głowę. - Dlatego nie umrę. Nigdy na to nie pozwolę!
Makarov uśmiechnął się widząc determinację w oczach podopiecznej. To musi się udać.
- Wróć do nas. Wróć do nas silniejsza i piękniejsza… - mrukną i skinął głową by wyszła.
- Nie mów nikomu. Nikt nie może o tym wiedzieć. - powiedziała jeszcze, podchodząc do drzwi. - jeśli Natsu za mną pójdzie…może umrzeć. Nie chcę tego.
Zaciskając usta wyszła z pokoju na drugim piętrze. Oparła się o drzwi.
A więc wyjeżdża jutro z samego rana. Czas się przygotować.
Uśmiechnęła się do siebie i zeszła do ciemnego baru.

~*~*~*~

- LUCY! Lucy zniknęła! - Natsu jak burza wpadł do gildii dysząc ciężko. Happy wleciał zaraz za nim.
- Nie mam jej ubrań ani rzeczy!! Jej pokój jest pusty! - wytłumaczył szybko kot.
- Ale jak to zniknęła?! - Erza poderwała się z krzesła zaniepokojona. Gildia na chwilę zamarła. Mira przestała czyścić blat i  wpatrywała się w różowo-włosego chłopaka. Chwilę później wszyscy chcieli dowiedzieć się jak najwięcej, dlatego zasypywali pytaniami Natsu i Happiego.
- Mówię wam że nic nie wiem! W jej mieszkaniu zastaliśmy tylko meble! Wszystkie ubrania, kosmetyki, nawet listy do jej matki i powieść zniknęły! - mówił zrozpaczony chłopak.
Jak to się mogło stać?! Gdzie jest Lucy? Dlaczego wyjechała nic nie mówiąc?! A jeśli ktoś ją porwał? W takim razie dlaczego wszystko zabrał?! Cholera! Setki pytań tłukły mu się po głowie, ale wiedział jedno - musi ją znaleźć. Jak najszybciej!
- Uspokójcie się! - zagrzmiał nagle znajomy głos. Makarov pojawił się na blacie baru. - Lucy opuściła gildię i wyjechała.
Wszyscy członkowie zamarli.
- Jak to… opuściła? - wydukał zszokowany Natsu. - Dlaczego?!
Mistrz odetchną głęboko i usiadł.
- Nie wiem dokąd pojechała i nie wiem kiedy wróci. Może za kilka dni, może za miesiąc albo kilka lat… - powiedział w końcu.
- Mistrzu! Powiedz nam coś więcej! - krzyknęła Erza. Staruszek spojrzał po zgromadzonych. Levy i Wendy niemalże płakały, a reszta wpatrywała się w Makarova nie chcąc uwierzyć w ani jedno słowo.
- Mówiłem wam że nie wiem…
- Odnajdę ją! - ni stąd ni zowąd oświadczył Natsu. - odnajdę i przyprowadzę! Nie pozwolę żeby coś się jej stało!
- Natsu… - jęknęła Erza.
- Ona jest moją partnerką! Za wszelką cenę muszę ją chronić! - mówiąc to skierował się do drzwi, ale nim wybiegł mistrz powstrzymał go.
- Nigdzie nie pójdziesz, Natsu. - powiedział groźnie.
- A to niby dlaczego?!
- Ponieważ… zostawiła list.
Chłopak mimowolnie uspokoił się i wyszarpnął z ręki starca białą kopertę. Otworzył ją.

Kochany Natsu, przyjaciele
Niestety, ale muszę opuścić gildię. Mam do spełnienia pewną misję. Nie wiem kiedy wrócę, czy za kilka dni, czy lat. Nie wiem nawet czy w ogóle wrócę, ale jeśli tak się stanie będę znacznie silniejsza! Być może będę mogła zmierzyć się nawet z Natsu i Erzą? Ah, jeszcze jedno.Proszę, Natsu nie szukaj mnie. Jeśli tak się stanie możesz narazić się na wielkie niebezpieczeństwo dlatego - proszę, zostań w gildii i wyczekuj mojego powrotu!
Kocham was! Lucy.”

Smoczy zabójca ściskał w ręku kartę i wpatrywał się w staranne pismo przyjaciółki.
Z jego oczu popłynęły łzy.
- Znajdę cię choćby za cenę życia. - wyszeptał i wybiegł z budynku gildii.

____________________________________________________

Ohayo!
Wiem wiem. Króciutkie, ale mam nadzieję że chodziarz trochę was zainteresowałam. 
Jeśli coś wam się nie podoba, albo zrobiłam gdzieś błąd - piszcie. Dzięki wam mogę się rozwijać i pisać jeszcze lepiej!

Rozdział I - Spotkanie

niedziela, 24 sierpnia 2014

One Shot 1

One Shot I
"Zakończyła Swoją Misję"

W Magnolii panował piękny i słoneczny dzień, a w gildii Fairy Tail panowała wesoła i lekka atmosfera. Wszędzie panował gwar, słychać było śmiechy. Nawet stary Mistrz Makarov, który co raz rzadziej bywał w barze, dziś siedział i wesoło gawędząc z Mirą, popijał piwo.
-Luuu-chan!Nad czym tak myślisz?-Zapytała radośnie Levy swoją przyjaciółkę. Lucy zmarszczyła niepewnie brwi.
-Zastanawiam się jaka by wyglądał Natsu będąc dziewczyną.-Mruknęła blond włosa.
-A to ci zagadka!-Zaśmiała się dziewczyna.- Jak go sobie wyobrażasz?
- No wiesz, różowe rozczochrane włosy, sylwetka jak u Erzy, zadziorna...
-Dokładnie taka sama jak on. Różowo włosa Natsu.-Zaśmiała się Levy. -A imie? Myślisz że też coś na N? -Niebieskowłosa na dobre odpływała do krainy swoich wyobrażeń.
-Hej Lucyyy! Czyżbym usłyszał moje imię? O co chodzi?-Natsu Ni stąd ni zowąd znalazł się tuż obok dziewczyny z zadziornym uśmieszkiem.
-Zastanawiam się jak byś wyglądał gdybyś był dziewczyną.-Uśmiechnęła się Lucy figlarnie. Nagle spostrzegła że jej towarzysz wpatruje się w nią ze zdumieniem i lekkim przerażaniem.-No co? To tylko wyobrażenia... chyba że naprawdę jesteś ukrytą babką.
-Co? Ja? Skąd ci to przyszło do głowy! Dlaczego miałbym być dziewczyną?!-Chłopak zaczął głośno się śmiać.
-Hahaha, dobre, prawda? - Zaśmiała się blondynka i wróciła do rozmowy z Levy. Tymczasem jednak, z twarzy smoczego zabójcy znikł beztroski uśmiech i chłopak zaczął odpływać gdzieś w swoje myśli. "dziewczyną, tak? pewnie byłbym taki sam jak Ona..."-Pomyślał i wbił wzrok w blat baru. Trwałby tak jeszcze długo, dopóki nie poczuł powiewu na swoim ramieniu. Podniósł głowę i zobaczył unoszącego się tuż nad nim Happy'iego.
-Natsu, co się stało? Nagle stałeś się taki poważny.-Zapytał z zatroskaną miną zwierzak.
-Ee... nic. Tak tylko myślałem...-Mrukną cicho w odpowiedzi.
-Oh! Niesamowite! Natsu myśli! Ależ niespodzianka, gratulacje Natsu!-Zaczął śmiać się kot, a jego towarzysz mimowolnie też zaczął się śmiać i po chwili wrócił mu dobry humor. Zupełnie zapomniał o tamtych myślach i wrócił do swoich przyjaciół siedzących przy jednym ze stołów. Erza z pasją opowiadała o swoich zbrojach Lisannie i Canie, a Gray próbował odkleić od siebie Juvię, a gdy tylko Salamader to zobaczył, po kilku minutach zaczęła się kolejna bójka między przyjaciółmi.

~*~*~*~

Gdy dochodziło południe, gwar w Gildii jeszcze bardziej się wzmógł i trwałby dalej, do samego wieczora, gdyby nie pewne dziwne wydarzenie...
-Auuua! Kto mnie walnął?!-Wrzasną na cały głos Natsu łapiąc się za głowę jedną ręką i trzymając w ręce złotą piłeczkę, będącą "narzędziem zbrodni." Chłopak rozglądał się groźnie po sali gdy nagle...
-Nareszcie cię znalazłam! Naaa-tsu!-Ten obcy głos przekrzyczał wszystkie inne. Był to znajomy głos, ale jednak obcy. Niektórzy umilkli i z zainteresowaniem spojrzeli  kierunku wejścia. Po kilku minutach wszyscy już dostrzegli stojącą w drzwiach budynku nową postać.
-Ależ z ciebie samolub, tak się przede mną chować, Dragneel!-Głos znów się rozległ. Teraz nie było wątpliwości że należał on do nowo przybyłej. Wszyscy zwrócili się ku Smoczemu Zabójcy, który teraz stał nieruchomo, oniemiały. W jego oczach malowało się głębokie zdumienie zmieszane ze szczęściem i smutkiem jednocześnie.
-Natsu! Kto to jest? Znasz tę dziewczynę?-Zapytał Mistrz. Ale różowowłosy nie odpowiedział, tylko nadal wpatrywał się w dziewczynę o różowych, rozczochranych włosach, ciemnej karnacji, czarnych oczach, poobwieszaną przeróżnymi naszyjnikami i bransoletami. Miała na sobie granatowy top o luźnych, szerokich ramiączkach ze złotymi obszyciami, kusą spódniczkę i materiał sięgający kolan, zawiązany wokół bioder, w tej samej koloryzacji co topik. Na nogach miała typowe, rzymskie sandały.0
-Ten zapach... - Powiedział ledwie słyszalnie chłopak. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
-No co jest? Mowę ci odebrało? Chodź tu teraz i przywitaj się jak należy!-Uśmiechnęła się serdecznie, wyciągając do niego ręce. Po sali rozeszły się ciche szmery.
-Ale... myślałem że ty... że ty nie żyjesz...-Wyjąkał Natsu. Kulka upadła na podłogę z lekkim brzęknięciem. Salamader zrobił jeden niepewny krok, a jego oczy się zaszkliły. Wszyscy w ciszy obserwowali zdarzenie.
-Naprawdę?-Dziewczyna zaśmiała się perliście.-Naprawdę aż tak nie doceniasz swojej starszej siostry?
Nagle wszyscy w gildii niespodziewanie wybuchli. Ostatnie dwa słowa, skierowane właśnie do chłopaka o różowych włosach wszystkich zaskoczyły. Natsu tym czasem zacisną pięści i ze łzami w oczach podbiegł do przybyszki, a ta przytuliła go do siebie.
Wszyscy, zszokowani zaczęli zrywać się z krzeseł i zalewać dwójkę mnóstwem pytań i komentarzy.

~*~*~*~

-No więc, nazywam się Nanaya Dragneel, jestem starszą siostrą Natsu, Igineel wychował mnie razem z nim. Mam 27 lat. -Wyjaśniała czarnooka, gdy wszyscy trochę się uspokoili. Salamander siedział teraz na stole, tuż obok niej i słuchał z niedowierzaniem w oczach. Skąd ona tu się wzięła? Po tylu latach...
-Też jesteś Smoczym Zabójcą?-Rzuciła przejęta Wendy.
-Nie, oczywiście że nie, Ale także uczyłam się Smoczej Magii. Jestem Szamanką - Pośredniczką smoczych Dusz.-Odparła.
-Szamanką?! Ale teraz na całym świecie jest zaledwie kilu szamanów! Z tego co wiem, zaledwie 8!-Krzyknęła nagle Lucy, wytrzeszczając oczy.
-Owszem, owszem. Brawo moja droga.-Uśmiechnęła się Nana.-Ale wielu z was zapewne nigdy nie słyszało o magii Szamanów, prawda?-Odpowiedziało jej wiele przytaknięć.- Cóż, na początek powiem że nas, szamanów, inaczej zwanych "Magów smoczych dusz" jest bardzo mało, ponieważ mogą jej nauczyć tylko i wyłącznie smoki, ale niewielu się jej podejmuje ponieważ jest bardzo niebezpieczna dla użytkownika. Otóż...-Nana głęboko odetchnęła. - źródłem naszych ciosów i 'zaklęć' nie jest moc magiczna, a dusza.
-Ale... o co dokładnie chodzi? Rzeczywiście, dusza i serce mają znaczący wpływ na moc magiczną, ale żeby pobierać energię bezpośrednio z duszy?-Zapytała Erza marszcząc brwi.
-Otóż z każdym użyciem naszej "magii" wyniszczamy naszą duszę.-Odparła Nana cierpliwie. Po zgromadzonych przeszedł szmer przerażenia. Szamanka uśmiechnęła się smutno i pokiwała głową.
-Najstarszy Szaman nie dożył nawet 40 lat. Dlatego wspomagamy się tymi bransoletami i naszyjnikami.-Wskazała na biżuterię na szyi, nogach i rękach.-Każdy koralik ma w sobie magiczną moc. Jednak są one jednorazowego użycia i są bardzo rzadkie do zdobycia. Ja mam ich dość mało, bo tylko około 150 koralików. Dlatego nie używamy za często mocy.
Po tych słowach zaczęła tłumaczyć co oznaczają pióra, jaką moc mają kły, jaki kolor jest od czego i jak to działa. Gdy była w środku zdania, nagle przerwał jej Natsu:
-Nana... dlaczego tak długo cię nie było. Gdzie byłaś? Odkąd znikną Igneel nie miałem od ciebie żadnej wiadomości, plotek, nic... nawet nie wiedziałem że są poza tobą inni Szamani.-Powiedział to ponurym głosem. Głowę miał spuszczoną, patrzył na złotą kulkę spoczywającą na dłoni.
-Jak już mówiłam, szukałam cię.-Zaśmiała się perliście siostra Salamandra i poklepała go po plecach.
-Powiedz prawdę, Nanaya.-Jego ton stał się nieco ostrzejszy.
-Mówię przecież, Natsuuu.-Wyszczerzyła tylko zęby w odpowiedzi, identycznie jak brat.
-Powiedz prawdę! GDZIE BYŁAŚ?! Dlaczego przez tyle lat nie dawałaś znaku życia?! NANA!-Wykrzyknął w końcu, zrywając się ze stołu.
Nagle mina dziewczyny spoważniała. Jej twarz przestała wyrażać jakiekolwiek uczucia.
-To już nie dotyczy ciebie, Natsu Dagneel'u. - Powiedziała bezbarwnym tonem, po czym dodała:-Jeśli szanujesz życie swoich najbliższych, NIGDY nie podążaj moim krokiem. NIGDY, rozumiesz?
Teraz wszyscy patrzyli na nią przerażani. W tym stanie była jeszcze straszniejsza od samej Erzy.
Natsu zagryzł wargę i zacisną pięści, spuszczając głowę.
-Ej... Natsu.. co ci jest?-Zapytał Happy zmartwiony zachowaniem przyjaciela. Ten tylko obrócił się napięcie i przepychając się przez wianuszek członków Gildii, który otoczył Nanayę, wyszedł.
-Natsu...-Lucy obejrzała się za nim i po chwili zastanowienia, razem z kocurem ruszyli za nim.
-Cóż za kłopotliwy dzieciak...-Westchnęła szamanka i pokręciła głową. - No cóż. Teraz wasza kolej. Opowiedzcie mi o moim drogim bracie. Słyszałam co prawda plotki o Salamandrze, ale chciałabym wysłuchać i was.

~*~*~*~

Lucy postawiła przed przyjacielem filiżankę jego ulubionej herbaty, po czym usiadła na przeciw niego i czekała w milczeniu. Jednak kiedy cisza niezręcznie się przedłużała, odezwała się w końcu:
-Opowiesz mi trochę o Nanie?-Zapytała niepewnie.
-Nie ma co opowiadać.-Rzucił szorstko.-Nic o niej nie wiem. Nie widziałem jej od... kilkunastu lat. Wydaje się że nadal jest tą Naną, którą znałem, ale...
Chłopak zawiesił głos. Zacisną pięści i wpatrywał się w blat stołu.
-Ale?-Zapytała delikatnie Lucy. Nagle zrobiło jej się żal różowowłosego. Tyle lat przecież nie widział swojej siostry, a teraz, gdy wróciła nie chce mu nic o sobie powiedzieć. Nie mogła co prawda poczuć tego samego, ale starała się zrozumieć jego uczucia. Ciekawe jak ona by się zachowała na jego miejscu. Podniosła wzrok. Nastu tłukł się ze swoimi myślami ze spuszczoną głową.
-Ma zbyt dużo tajemnic. Jest taka... odległa...-Powiedział w końcu. Głos mu się łamał. "Dlaczego, do cholery?! Dlaczego?!"-pytał się w myślach. Oparł łokcie o stół i schował twarz w dłoniach. Jej zapach... oczy... wszystko było takie same, zdawało się, że nic się nie zmieniła. Nadal była taka jak kiedyś - porywcza, wesoła, stanowcza. To ona nauczyła go nigdy się nie poddawać, nie tracić nadziei i nigdy nie opuszczać bliskich mu osób. Złożyli nawet obietnicę. A teraz?! Wraca jakby nigdy nic! Co z nią do cholery?! Co przed nim ukrywa?! I te słowa... "Jeśli szanujesz życie swoich najbliższych, NIGDY nie podążaj moim krokiem.".
Gotowało się w nim, teraz wszystkie emocje przeradzały się w wściekłość. Zerwał się z krzesła. Chciał tam pójść, wyjaśnić wszystko!
-Natsu!-Lucy nagle go złapała.-Uspokój się!
-Puść mnie! Musze to wyjaśnić! Muszę się dowiedzieć co ona prze...-Zaczął wyrywając się z uścisku.
-Nie! Słyszałeś co mówiła... Nie chcę cię stracić. Ona też...
-To dlaczego, do cholery, wszystko przede mną ukrywa?!
-Bo się martwi... Natsu, uspokój się...-Powiedziała słabo dziewczyna i przytuliła go.-Nie chcemy cię stracić.
Salamander powoli się uspokoił. Lucy go puściła i gdy na niego spojrzała, dostrzegła łzy w jego oczach.
-Nie chcę cię takim oglądać. Nigdy więcej!-Powiedziała stanowczo patrząc mu w oczy.-Masz się śmiać! Cieszyć się ze wszystkiego!
Tymczasem Happy przyglądał się smutno tej sytuacji. Nie na miejscu byłoby tu wystrzelenie z jakimś głupim tekstem typu "wy się luubicie!". Przecież jego przyjaciel tyle przechodził. Chociaż... nie rozumiał dlaczego Natsu nigdy mu nie opowiadał o Nanie. Znał historie o Igneelu, ale nigdy nie pojawiła się w nich ta postać. Nie mówił o niczym Lisannie, Mistrzowi, nikomu, nawet jemu. Czy on chciał ją ukryć przed czymś? A może chciał zapomnieć o niej, bo myślał że umarła?
Przed każdym z nich stanęło teraz tyle pytań bez odpowiedzi. Tyle wątpliwości i sprzecznych uczuć.
 Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Lucy puściła rękę przyjaciela i wyszła do przedpokoju.
-Dzień dobry, słyszałam że znajdę tu Natsu.-Powiedziała szybko Nana gdy tylko właścicielka mieszkania otworzyła przed nią drzwi.
-Tak, ale...-Zaczęła Lucy, jednak zanim skończyła, szamanka wprosiła się do mieszkania jakby nigdy nic i od razu ruszyła w stronę saloniku.-Ej! To moje mieszkanie!
Ale kobieta już jej nie słuchała.
-Co ty tu robisz?-Zapytała zdumiony salamander widząc siostrę rozglądającą się po mieszkaniu.
-No proszę, proszę. Widzę że nawet dorobiłeś się dziewczyny. W gildii wszystko mi powiedzieli.-Oznajmiła Nana, ignorując pytanie. -A ty jesteś Happy, prawda? Ależ z ciebie słodki kociak. Jesteś Exeed'em, prawda?
-Aye!-Uśmiechną się kotek, oddając się pieszczotom magiczki.-A jego narzeczona to Lucy! Oni się luubią!
-Jaka zaraz narzeczona?!?!-Lucy razem z Natsu zaczerwienili się po uszy i wszyscy zaczęli się śmiać.
Wróciła lekka i przyjemna atmosfera, Lucy zaczęła opowiadać o jej przygodach z Smoczym Zabójcą i Happy'm.
-Nano, a właściwie po co tu przybyłaś? Chciałabyś dołączyć do Fairy Tail?-Zapytała Lucy gdy skończyła opowieść.
-Nie. Wasz mistrz już zadał mi to pytanie, ale muszę odmówić. Jestem niezależnym magiem. Poza tym... mam misję do wykonania i nie chcę nikogo w to mieszać. -Pokręciła smutno głową szamanka. -A z resztą jak ci zapewne wiadomo, jeszcze żaden szaman nie wstąpił do żadnej gildii.
-Tak. Czytałam trochę o twojej magi w książkach. To... przez TO zadanie? Prawda?
-Niestety. Bardzo chciałabym tu zostać, wasza gildia jest naprawdę wspaniałą rodziną, ale niedługo muszę odejść.-Westchnęła szamanka ze smutkiem.
-Jakie jest  TO zadanie?-Zapytał nagle Natsu.
-Mówiłam już coś, braciszku. Nie chcę was w to mieszać.
-Lucy. Ty coś wiesz!-Wtrącił się Happy, także ciekawy misji szamanów.
-Nie, nie wiem nic. Wiem tylko że szamani mają zadanie do wykonania. Nie wiem na czym ono polega, o co chodzi... nie wiem nic prócz tego że jest śmiertelnie niebezpieczne dla zwykłego maga.-Westchnęła smutno dziewczyna.
-Ale ja jestem Smoczym Zabójcą! Też posługuję się magią smoków!-powiedział Natsu oburzony.
-Natsu, różnica między naszą smoczą magią jest taka, że twoja jest fizyczna, a moja duchowa.
-Ale...
-Natsu!-Głos Nany stał się ostrzejszy.-To jest zadanie dla szamanów i dla nikogo innego.
-Ale...
-NATSU!-Nana uderzyła pięścią w stół.
Nagle Lucy i Happy zaczęli chichotać. Rodzeństwo spojrzało na nich zdumione.
-No bo wy...wyglądacie jak Matka i syn.-Powiedziała śmiejąc się, Lucy.
-Mama karci synka! Mama karci synka!-Happy zaczął krążyć nad nimi.
-Ja ci dam synka, ty mały idioto!-Warknął Natsu i zaczął gonić go po mieszkaniu. Nana zaczęła się śmiać, a Lucy próbowała powstrzymać ich przed zdemolowaniem jej mieszkania.
-Doprawdy, braciszku, masz wspaniałych przyjaciół!-Powiedziała szamanka uśmiechając się.

~*~*~*~

Dwa Tygodnie później...
Zbliżała się 17 gdy Erza wbiegła niespodziewanie do Gildii.
-Mira! Gdzie jest Natsu i Nana?-Zapytała szkarłatnowłosa ledwo łapiąc oddech. Tuż za nią stał Gray i Lucy wraz z Happy'im.
-Nie wiem. Wyszedł kilka godzin po zniknięciu Nany, co się stało?-Odpowiedziała barmanka lekko zdziwiona stanem Tytanii.
-Cholera! Happy mówił że Natsu chciał iść za Naną. A właściwie gdzie ona poszła? Lucy wspomniała coś o jakiejś Misji...
-Rano powiedziała mi i Mistrzowi, że musi już nas opuścić, że ma jakiś obowiązek...-powiedziała w zamyśleniu Mirajane.-Ah, i mówiła żeby nie mówić Natsu, ale widać sam się zorientował. Czy coś mu grozi?
-Mamy nadzieję, że nie. Lucy wspominała też, że Nana mówiła coś o tej misji, że nie jest dla zwykłego maga...
-A teraz będziemy musieli szukać tego bęcwała. Co za dureń...-Wtrącił Gray.
Barmanka spojrzała po przyjaciołach. Lucy i Happy wyglądali na poważnie zmartwionych, po czym westchnęła i wyszła zza baru.
-Żegnając się z nią wyczułam od niej dziwną, demoniczną moc podobną do mojej. Poza tym ma zbyt wiele tajemnic i niejasną przeszłość. Może być dla Natsu zagrożeniem, dlatego lepiej żebyśmy go znaleźli.-Oznajmiła poważnym tonem. Drużyna jeszcze bardziej się zaniepokoiła.
 -Ale... jak ich znajdziemy?-Zapytał zmartwiony Happy.
-Możemy poprosić o pomoc Wendy. Jest Smoczym Zabójcą więc także ma wyczulone zmysły.-Powiedziała niepewnie Lucy i wszyscy zaczęli się rozglądać za małą Marvel. Siedziała z Levy i Carlą przy jednym ze stołów i doskonale się bawiła.
-Wendy!-Zawołała Erza, pochodząc do niej.-Natsu jest w niebezpieczeństwie, możesz nam pomóc go znaleźć?
-Natsu? W niebezpieczeństwie?! Ale jak to?-Dziewczyna zaniepokoiła się.
-Wytłumaczymy ci po drodze. A więc-możesz go znaleźć za pomocą węchu?-Wendy pokiwała głową  odpowiedzi i chwilę później jechali już magicznym pojazdem.
-A więc, co o niej wiemy?-Zapytał Gray gdy tylko Mirajane skończyła wyjaśniać wszystko Smoczej Zabójczyni.
-Czytałam w książkach o szamanach-Odezwała się Lucy.-Ale nie było tam zbyt wiele informacji. To co nam wyjaśniała, gdy przybyła, było prawdą. Ponadto wiem też że ci magowie mają zdolność odbierania dusz. Podobno władają ogromną mocą i dzielą się na dwa typy: Niebiańscy i Piekielni, ale nic więcej nie było napisane.
-A więc prawdopodobnie Nana jest tą Piekielną, ponieważ, jak mówiłam wyczułam od niej podobną moc do mojej ale... coś mnie zaniepokoiło.-Mira zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
-Hmmm... jeśli wyciągają duszę to muszą coś z nimi zrobić, prawda?-Powiedziała Carla.
-Pożerają je by wzmocnić siłę?-Zasugerował Gray. Nagle wszyscy zdali sobie z czegoś sprawę. Jeśli Nana zwabiła Natsu tak daleko aby go zabić i...
-Nie możliwe...-Wyszeptał przerażony Happy.
Podczas tej rozmowy, wyjechali dawno z miasta, minęli kilka wiosek i znaleźli się między ruinami spalonych domostw.
-Co tu się stało?-Zapytała przerażona tym widokiem Lucy. Nie musieli czekać długo na odpowiedź bo zaraz rozległ się straszliwy ryk i przed sobą ujrzeli... ogromnego smoka. Erza zatrzymała pojazd i wysiadła.
-Tam ktoś jest! Natsu! Nana!-Krzyknęła patrząc jak wryta przed siebie. Rzeczywiście, tuż przed stopami Smoka stały dwie postacie o różowych włosach.
Wszyscy rzucili się do biegu, a w miarę jak się zbliżali dostrzegali więcej szczegółów. Rodzeństwo było poturbowane i zmęczone, ale dalej walczyli. Widać było że jakaś niewidzialna siła blokuje Bestię.
-Natsuuuu!-Happy rzucił się na swojego przyjaciela.
-Cholera! Co wy tu robicie?!-Nana z przerażeniem w oczach spoglądała po członkach gildii.-Uciekajcie stąd! Natychmiast! To nie jest przeciwnik dla was! Natsu, ty też!
-Nie zostawimy tu ciebie samej! To jest smok, Nana, a my jesteśmy Zabójcami Smoków.-Warkną Nastu.
-Co wy sobie myślicie?! Uciekajcie! Natychmiast! Moja bariera zaraz przestanie działać!
-To... jest smok?-Wyjąkała Lucy. Nagle coś zafalowało w powietrzu przed nimi, Nana coś krzyknęła, smok zionął  ogniem i w jednej chwili znaleźli się za ogromnym budynkiem. Wszystko działo się w przeciągu kilku sekund.
-Co z was za idioci! Mogliście zginąć gdybym nie zdążyła nas teleportować! -Syknęła szamanka. Z jej szyi znikną jeden kieł.
-Nana... co tu się dzieje?!-Zapytała przerażona blondynka.
-To jest moja misja. Mam pozbyć się duszy tego potwora. I to nie jest smok. Kiedy smoki zostały zabite dusze silniejszych przetrwały i zagnieździły się w innych potężnych stworzeniach, przez co zamieniły ich w pseudo-smoki. Długo by opowiadać. Ja muszę pozbyć się tej duszy.-Jednym tchem wyjaśniła szamanka.
-No to jak trzeba się go pozbyć to zostaw to nam.-Powiedział Natsu i ulotnił się.
-Nie! Zostań tu! NATSU!-Krzyknęła Nana, łapiąc go za szalik i ściągając za mur.
-Daj spokój, przecież to smoczy zabójca, pora...-zaczął Gray, ale dziewczyna mu przerwała:
-TO jest dziesięć albo dwadzieścia razy silniejsze od Smoka! Poza tym tu nie chodzi o jego zabicie, tylko o duszę!
-Naprawdę nie możemy ci pomóc?-Zapytała Erza.
-Kurde. Co z was za upierdliwi ludzie. Jeśli naprawdę tego chcecie, to pokrótce wyjaśnię wam plan, dopóki Natsu może walczyć. Jeśli możecie, proszę, kupcie trochę czasu. Należy go osłabić. Ja w tym czasie zbiorę moc i postaram się wyciągnąć jego duszę. Jednak jeśli okaże się zbyt silny, przeniosę was poza pole bitwy. Otoczyłam je barierą, za którą będziecie bezpieczni. Uważajcie, to ognista dusza, wybierajcie ataki długodystansowe. -Wyjaśniła Szamanka i dała znak do ataku. Sama także wyszła, jednak nie przekroczyła bariery. Skupiła się by zebrać moc i ocenić siłę wroga. Wokół niej zajaśniała delikatna, fioletowa poświata.
Tym czasem przyjaciele walczyli z bestią. Jednak nie wytrzymali zbyt długo. Trwało to może kilka minut, gdy już byli na wyczerpaniu. Dziewczyna cały czas przyglądała się ich poczynaniom.
-Już dość! Wracajcie!-Krzyknęła tak by mogli ją usłyszeć.
-Zgłupiałaś, siostro?! Będę walczyć do samego końca razem z tobą!-Krzyknął Natsu mimo że ledwo stał na nogach.
-Ty zgłupiałeś Idioto! Wracaj tu natychmiast!-Krzycząc to wyciągnęła rękę przed siebie. Pod każdym z przyjaciół utworzył się czarny krąg magiczny, a gdy dziewczyna machnęła ręką w tył, wszyscy polecieli do tyłu, aż natrafili na ścianę gruzu.
-Dość.-Powiedziała. Erza i reszta nie protestowali, wierząc w dziewczynę, ale Natsu nadal chciał walczyć.
-Użyję na nim pięciu gwiazd. Jest zbyt silny.-Powiedziała.
-Co ty gadasz?! Przecież to cię może zabić!-Powiedział Natsu. Szamanka zagryzła wargi i wyszła poza barierę, zamykając ją tak, by nikt inny nie mógł wejść.
-Zostaniesz tu. Ty i wszyscy twoi przyjaciele są za tą barierą bezpieczni. Jego dusza jest tak silna, że nie mam wyboru. Nigdy nie myślałam, że będę musiała tego użyć....-Ostatnie zdanie skierowała do siebie, niemal szeptem. Odwróciła się plecami od chłopaka i dodała:-Mirajane... nikt nie powiedział że jestem "tą dobrą"... przepraszam... Kocham cię braciszku.
Po czym odeszła ku walce.
-Co... Czy... Nana... Czy ty chcesz TO zrobić?! TO CIĘ MOŻE ZABIĆ!!!-Krzyknął Natsu powtórnie, waląc pięścią w ścianę. Tymczasem Mira zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad słowami dziewczyny.
-Natsu... co ty mówisz. Jak to zabić?-Usłyszał za sobą głos Wendy.
Salamander nie odpowiedział. Wpatrywał się teraz w swoją siostrę, która zatrzymała się kilkanaście metrów od bestii.
-Królowo Demonów, grzesznico, któraś raj porzuciła, Ukochana Adama, Kochanko Szatana, użycz mocy swej służebnicy, bym ofiarę z duszy mogła ci złożyć! -Krzyknęła szamanka. Pod jej stopami pojawił się ogromny, magiczny, czarny krąg, gdy podniosła obie ręce do góry.
-To moc Lilith. Królowej demonów, Kochanki sztana. To to znaczyły te słowa! Zsyła duszę do... piekła-Powiedziała Mira zszokowana.-Natsu... co ona che zrobić? Ta magia, jest podobna do magii Zerefa...
-Ona teraz... chce użyć sekretnej techniki - Moc Władcy. Szamani Byłem z nią kiedy Igneel jej o tym opowiadał.... to jest najsilniejsze zaklęcie, które swoją moc pobiera bezpośrednio z duszy. Nie ma pewności czy użytkownik przeżyje, bo... szamani są sługami Diabłów i Aniołów, nad którymi oni sprawują władzę. Jeśli teraz tego użyje to... Lilith... Lilith ją pochłonie! -Salamander upadł na kolana. Głos mu się załamał.
Tymczasem z brzegu kręgu wydobyło się czarne światło i otoczyło dziewczynę.
-Byku, który opiekujesz się tą ziemią, strzelcu, któryś władcą powietrza, Wodniku, posiadający w swej mocy wodę, Lwie, który żywym ogniem płoniesz, panno, któraś znakiem człowieczeństwa, dajcie mi tę Moc bym mogła grzechem duszę spowitą ku bezdennej otchłani wysłać. Pięć gwiazd i siła Lilith, niech zjednoczą się w mych dłoniach!-Mówiąc to, wokół niej powietrze falowało. z każdego ze znaków na magicznym kręgu wystrzeliło czarne światło i skierowało się ku wyciągniętym dłoniom szamanki. Wszystkie naszyjniki i bransolety zamieniły się w proch i dołączyły do czarnej kuli. Gdy moc osiągnęła zenit, Nanaya całą moc skierowała w stronę smoka, mając w uszach rozpaczliwy krzyk brata.
Najpierw wybuch, potem ciemność, a gdy wszystko się uspokoiło, bariera zniknęła. Bestia jak długa padła na ziemię. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, po czym także upadła.
-NANAAA!-Natsu krzykną z całej siły i rzucił się do dziewczyny. Jej oczy były bez wyrazu, puste, ale serce nadal biło, klatka piersiowa nadal unosiła się lekko i opadała.
Zaraz przy nich znalazła się Wendy. Nie musiała pytać, wiedziała co zrobić. Z jej rąk wydobyło się niebieskie światło i ciało zaczęło się regenerować.
-Co? Nie rozumiem.-Powiedziała zdziwiona po chwili.-Jej ciało się wyleczyło,  żyje ale... czuję że jest... pusta...
-Pusta? Co masz na myśli?-Chłopak z niepokojem wpatrywał się w twarz siostry.
-Ona... nie ma duszy. Jest jak roślina.-Wyszeptała zszokowana dziewczyna.
-Nie... nie! To nie prawda! Ona tu jest! Prawda?! Nana! Nana słyszysz mnie?! NANA!-Chłopak zaczął szlochać.
Nagle jej ciało spowił biały blask i... pękła. Jej ciało rozbiło się jak stłuczone szkło na miliony malutkich, czarnych odłamków. Chwilę później to samo stało się z bestią.
Wszyscy, stojąc w śród powoli znikających kawałków, wpatrywali się w miejsce, gdzie przed chwilą leżała Nana.

Zakończyła swoją misję.

_________________________________________________________________
Wybaczcie że pierwszy jest One Shot, ale nie mogłam się doczekać żeby go wstawić, a Pierwszy rozdział nie jest jeszcze gotowy ;_;
I jak oceniacie?