niedziela, 21 września 2014

Rozdział I - Spotkanie.

Drzewa i łąki mijały za oknem z wielką prędkością. Brodę oparła o wnętrze dłoni i patrzyła na mknący za cienkim szkłem, świat.
- To do ciebie niepodobne tak znienacka opuszczać przyjaciół. - powiedział Leo przyglądając się jej.
- Wiem... - mruknęła tylko i spojrzała na towarzysza siedzącego przed nią.  Chłopak miał rude włosy nieco przypominające grzywę lwa, ciemne okulary i jak zwykle ubrany był w czarny, elegancki garnitur. Siedział teraz na przeciw niej rozparty na siedzeniu w pociągu, wiercąc ją wzrokiem.
- Na co się gapisz?! - burknęła zirytowana. Co prawda już dawno przyzwyczaiła się do jego zalotów, ale teraz to jego spojrzenie ją denerwowało, było zbyt ciekawskie i podejrzliwe. Zupełnie jakby chciał wyczytać jej myśli.
Wzruszył tylko ramionami uśmiechając się zalotnie. Westchnęła.
- A więc...? Zgodzili się? - zapytała po jakimś czasie.
- Tak. Wiesz jak cię kochamy...  no może oprócz Aqarius. Ale nigdy żadne z nas ich nie spotkało. - odparł.
- Domyśliłam się. Wyczytałam w księdze, że żyją w innym świecie, podobnym do waszego. Nazwano go Wiecznym Lasem.
Pokiwał tylko głową.
- Zapytam Króla. Może on coś będzie wiedział. W każdym razie, zawsze przyjdziemy ci z pomocą, Lucy-chan. - Uśmiechnął się.
- Nie nazywaj mnie tak! Wracaj już. - warknęła. Może zabrzmiało to zbyt oschle, ale miała dość. Oparła się o miękką poduszkę i ponownie spojrzała za okno. Ciekawe co teraz robią wszyscy  w gildii? Pewnie się martwią... A Natsu? Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. Zapewne mnie szuka...
Posmutniała. Wiedziała że może już nigdy się z nim nie zobaczyć. Odeszła bez pożegnania... zostawiła go. I całą resztę, tego pamiętnego dnia, kiedy zniknęli i pojawili się wszyscy, 7 lipca.
- Wrócę, Natsu. Obiecuję. - szepnęła.

~*~*~*~

3 czerwca X793

Siedział przy stoliku jednej z restauracji, z pustym wzrokiem wbitym w ogłoszenie. Czytał je już po raz setny.

"Uwaga! Drodzy magowie!
Poszukujemy pomocy i wsparcia w mieście Aieon..."

Aieon... tak. Tutaj była nasza ostatnia misja...

"...oraz w innych miejscowościach.
Dziewczyna o długich, jasnych włosach, wielkim biuście, posługująca się magią lasu zniszczyła część miast i podejrzewa się że obecnie przebywa w wyżej wymienionym mieście."

Złote włosy. Lucy też takie miała...

"Aby uzyskać więcej informacji można udać się do siedziby burmistrza miasta Aieon.
Z góry dziękujemy!
Nagroda wynosi 70.000 kryształów."

Tyle kosztował czynsz za jej mieszkanie...

Schował twarz w dłonie. Gdzie ona do cholery jest?!
Happy już nawet nie pytał co się dzieje. Oboje strasznie za nią tęsknili i nieustannie szukali jakichś poszlak. Bezskutecznie. Przez niecały rok dowiedzieli się jedynie że podróżuje z miejsca na miejsce w nieregularnych odstępach czasu oraz czegoś szuka. Chłopakiem, przez te wszystkie miesiące targały straszne uczucia. Najpierw była to rozpacz i determinacja. Chciał ją znaleźć jak najszybciej, upewnić się że nic jej nie jest. Później rozpacz zamieniła się w tęsknotę i Natsu zrozumiał, że nie może żyć bez przyjaciółki. Teraz myślał tylko o niej. Jego determinacja jeszcze bardziej się wzmogła, a on nie tracił nadziei.
Chłopak zacisnął palce na kartce papieru. Dlaczego je wziął? Dlatego że miało tyle wspólnego z nim i Lucy? Pewnie tak...
- Przepraszam państwa, czy złożyli już państwo zamówienie? - dobiegł go głos eleganckiego kelnera, ubranego w równie elegancki uniform o elegancko ulizanych włosach. Natsu wzdrygną się lekko zaskoczony i spojrzał na mężczyznę.
- Nieee, i tak nie mamy kasy. - burknął różowo-włosy i podniósł się. - Happy, idziemy. Trzeba wziąć się za pracę...
Kot przytaknął, rozłożył skrzydła i oboje opuścili restaurację.
Przeciskali się przez tłum by dostać się do jakiegoś hotelu, aby zarezerwować pokój do spania. Jednak przez to musieli odpuścić sobie obiad, bo z gotówką było u nich bardzo kiepsko.
- Lucy to zawsze mogła nam coś kupić... - jęknął Happy.
- Ano. - mruknął Natsu.
Lucy... ciekawe co teraz robiła? I gdzie? Może kogoś poznała? Przyłączyła się do innej gildii? Albo... nie. Nie ma takiej możliwości! Na pewno żyje i gdzieś jest. I jest szczęśliwa. To już prawie rok kiedy go zostawiła. Przez ten czas niemalże zapomniał jej głosu i delikatnego zapachu, co go przerażało. Jednak nadal starał się przywołać więcej wspomnień spędzonych z dziewczyną. Dzięki temu nie poddał się i nigdy nie zamierza!
Powoli weszli na plac główny od którego prowadziło kilka ścieżek do różnych Hoteli. Poza tym plac był obstawiony stoiskami z pamiątkami, jedzeniem i wszystkim co tylko było możliwe. Tu i ówdzie można było znaleźć także niedrogie przedmioty magiczne. Podłoże wyłożony było kocimi łbami, zaś na środku pyszniła się ogromna fontanna wykonana z mieniącego się kolorami szkła. Cały plac był naprawdę ogromny - miał wymiary 400 m x 400 m. Oczywiście przez ciągle nadciągające tłumy, fontannę i targowisko wszystko to wydawało się mniejsze i ciaśniejsze.
-Happy, może zanim znajdziemy jakieś miejsca coś sobie przekąsimy? Tu jest naprawdę tanio!-Zaproponował Salamander ożywiając się gdy spostrzegł ceny z najbliższego stołu.
-Aye! Chętnie bym schrupał rybkę!-Uśmiechną się kot do partnera i zaczęli się przeciskać do najbliższego stoiska z jedzeniem.
Złote włosy... niebieskie ubrania... . Natsu zatrzymał się jak wryty. Co to było? Może mu się przywidziało? Nie... to było zbyt wyraźne. Może to ktoś inny? Jego serce przyśpieszyło. Czyżby ją znalazł?!Po tylu miesiącach... . Zaczął przeciskać się przez tłumy.
- Hej! Natsu! Gdzie idziesz? - usłyszał za sobą głos towarzysza, ale nie zatrzymał się. Jego serce waliło z przejęcia.
Znowu gdzieś mignęła znajoma sylwetka i kolor włosów.
Pośród tylu ludzi nie sposób było odróżnić zapachy, ale wiedział że to ona. Nie... to jego serce wyraźnie na to wskazywało. Przyśpieszył nieco. Jeszcze trochę. Za chwilę ją zobaczy! Po tylu miesiącach w końcu...
- Lucy! - zawołał gdy znalazł się od niej zaledwie metr. Widział ją. Miał ją dokładnie przed sobą. Stała przed nim dziewczyna o złotych włosach! Miała na sobie niebiesko-żółte ubrania. Czy to naprawdę ona? Wstrzymał oddech i wyciągną rękę chcąc dotknąć jej ramienia.
- Lucy! - odwróciła się. Zamarł. Patrzyli na siebie. Czas jakby się zatrzymał.
Nagle wszystko, czyli torba z warzywami wypadła jej z rąk. Warzywa potoczyły się po ziemi. Ale nie dbała o to.
- Ty... skąd... ? - wyszeptała zdumiona.
W jego głowie obijało się echem jedno imię. Stał tak patrząc w czekoladowe oczy blondynki. Jej włosy były długie sięgające do pasa, zdecydowanie dłuższe od tych Lucy, złote. Miała na głowie niebieską opaskę. Ubrana była w top z luźnymi, szerokimi ramiączkami, wysokie rękawiczki, których koniec był zaczepiony o środkowy palec, mini-spódniczkę przewiązaną w talii materiałem zakończonym dwiema kulkami oraz kozakami za kostkę. Cały jej ubiór utrzymany był w koloryzacji niebiesko-złotej. Poza tym przez ramię miała przewieszony pas do którego przyczepiony był bat i niewielka torebeczka.
Była inna... coś było nie tak. Mimo że dziewczyna wyglądała niemal identycznie jak Lucy, jej głos był mu tak dobrze znany, zapach się zmienił... poza tym coś mówiło mu że to nie jest jego przyjaciółka. To ktoś obcy. Nagle spostrzegł że na prawej dłoni nie ma znaku...
- Nie jestem Lucy... - wydukała patrząc na niego zdumiona.
- Aaaa, przepraszam! Pomyliłem cię z kimś! - zmieszany Salamander odwrócił wzrok, wyrywając się gwałtownie z myśli. Więc to nie jest Ona? Pomylił się? Nie możliwe...
- Natsuuu! Gdzie jesteeeś! - usłyszeli głos gdzieś obok i po chwili pojawił się obok chłopaka, niebieski exceed. Wytrzeszczył oczy na widok dziewczyny.
- O, Ha...  - chciała zawołać, ale przerwała i zamiast tego powiedziała.-Fajny kot.
- Uhm, dzięki... - mrukną Natsu. Zapadło nieprzyjemne milczenie, między nimi. "Nieznajoma" po chwili uklękła i pozbierała rozsypane warzywa do torby. Gdy się podniosła spojrzała na chłopaka.
- Nie jestem Lucy... - powiedziała cicho. - przykro mi.
Spuściła wzrok.
- Nic się nie stało. Przepraszam za kłopot... - odparł Natsu, jednak nadal świdrował dziewczynę wzrokiem. Ta po chwili odwróciła się i zniknęła w tłumie. Chłopak nadal patrzył w miejsce gdzie zniknęła. Jego oczy i zmysły jej nie poznały, ale serce wyraźnie zaprzeczało.

Chciała jak najszybciej oddalić się od tamtego miejsca. Uciekała jak ostatni tchórz. W głowie wszystko jej się tłukło i plątało, a serce waliło ze strachu jak oszalałe.
Co to do cholery miało być?! Przecież jej obiecali!
Zdyszana wbiegła do jakiejś wąskiej uliczki i oparła się o zimy kamień. Zamknęła oczy i zsunęła się po ścianie budynku.
Musi się uspokoić. Przecież to nic wielkiego. Nic wielkiego... Ale jeśli zaklęcie nie podziałało? Stop! Musisz wziąć się w garść! Przecież zmieniłaś się! Jesteś teraz inna, silniejsza. Takie coś nie powinno robić na tobie wrażenia! A jednak... niby nic, niby taka drobnostka, ale i największy koszmar. Wiedziała że ta chwila nadejdzie, że będzie musiała się z tym zmierzyć, ale nie spodziewała się że zareaguje w tak żałosny sposób...
Uspokoiła oddech i podniosła się. Pora iść...

- Natsu... ona wyglądała jak Lucy, ale... - zaczął Happy.
- Ale nie nią nie była. Też to poczułeś prawda? Głos... zapach... wygląd... niby wszystko jest takie same, ale... coś mi tu śmierdzi.
- Spaloną rybą?
- Przestań! Przez ciebie jestem jeszcze bardziej głodny! - Natsu pstryknął przyjaciela w głowę i chciał zrobić krok, ale jego stopa natrafiła na coś miękkiego.
- Hę? Co to? - Cofnął nogę i podniósł... portfel dziewczyny! Tak! Teraz mogli... nie. To nie będzie fair. Trzeba jej to oddać. Chociaż... może nie zauważy...?
- Wieeem! - krzyknął nagle Happy.
- Co się stało?
- Wiem co jest tu nie tak! Natsu, przecież ta dziewczyna idealnie odpowiada opisowi w zleceniu!

~*~*~*~

- Nie ma... - mruknęła do siebie przerażona. Jeszcze raz przeszukała torebeczkę przyczepioną do pasa. Była pewna że go tam wkładała razem z kluczami! Cholera! Gdzie on jest?
- Przepraszam! Długo jeszcze?! - mężczyzna za ladą zaczął się niecierpliwić.
A może... wypadł kiedy go spotkała?
- Proszę pani! - recepcjonista patrzył na nią poirytowany. - Nie mam całego dnia, żeby czekać aż znajdzie pani portfel!
- A nie może pan zarezerwować pokoju i pozwolić mi zapłacić później? - jęknęła zrezygnowana.
- Przykro mi, ale nie ma takiej możliwości. Albo zapłaci pani teraz, albo może się pani pożegnać z miękkim łóżeczkiem. - złośliwość z jaką to powiedział sprawiła że i ona zaczęła się denerwować.
- Proszę pana! Mam tu bardzo ważną misję do wykonania i jeśli pan nie ustąpi...
- To co, blondyneczko?!
- To do jasnej cholery, siłą wezmę ten pokój!
- Wtedy zgłoszę panią do burmistrza!
Zagryzła wargę. Nie może sobie pozwolić na kolejny błąd. I tak już wysłano po gildiach zlecenie do złapania jej. Szlag by to! Wzięłą głęboki oddech by uspokoić nerwy.
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie. Odwróciła się i spostrzegła...
- Hej, ty! - Natsu wycelował w nią palcem. - Jesteś celem mojej wizyty tutaj, więc przygotuj się na lanie!
 - Aye! Dzięki tobie zgarniemy wysoką nagrodę! - Dodał Happy stając obok partnera.
Co do... On chce ją zaatakować?!
Wtedy spostrzegła w jego drugiej ręce, zlecenie. No tak. To dlatego tu był.
Rzucił się na nią, ale zwinnie uskoczyła w bok.
- Nie chcę z tobą walczyć. - powiedziała prostując się, ale nie na długo, ponieważ chłopak zaatakował ją płonącą pięścią. Uchyliła się przed ciosem i przebiegła pod jego wyciągniętą dłonią.
- Tym lepiej! Jeśli pójdziesz ze mną po dobroci, to nie zrobię ci krzywdy! - powiedział i odwrócił się. Zaczęli mierzyć się wzrokiem.
- Ej, ej! Chyba nie zamierzacie się tu bić?! - mężczyzna za ladą poderwał się przerażony. Żadne z nich mu nie odpowiedziało.
Cholera! Nie mam z nim szans! Pomyślała. Chociaż...
Myśląc straciła czujność, dlatego nie zauważyła kiedy skoczył w jej stronę. Ponownie schyliła się, odskoczyła w bok i sięgnęła do pasa przewieszonego przez ramię.
- Wilcza siła - Lupin! - Krzyknęła wyjmując drewniany kluczyk, który po chwili zniknął z jej dłoni, a samą blond-włosą otoczyło zielone światło.
- Pazur ognistego smoka! - Wykrzyknął Natsu, skoczył i... chybił! Przecież to nie możliwe! Celował tak dobrze! Jednak jakaś siła nie pozwalała mu uderzyć dziewczyny…
Chciał zadać kolejny cis by zrekompensować "straty", ale magini była szybsza. Chwyciła go za kostkę i gruchnęła nim o ziemię.
- Mówiłaś, że nie chcesz walczyć! - oburzył się, wstając szybko.
- Nie dajesz mi wyboru. - syknęła i wymierzyła cios w brzuch posyłając go do tyłu, ale nie zrobiło to na nim wielkiego wrażania.
Dlazczego muszę z nim walczyć?! Nie chcę tego! - pomyślała rozpaczliwie.
- Więc skoro już masz zamiar mnie pobić, zdradź mi swoje imię! - powiedział. Jego ciało spowiły płomienie.
Blondynka tylko zacisnęła usta, po czym rzuciła się na niego. Złapała za ramiona i przygwoździła do ściany. Już chciał ją odepchnąć atakiem w brzuch ale...
- Wiem gdzie jest Lucy Heartphilia. - wyszeptała mu do ucha. Zamarł. Ona zna Lucy?! Wie gdzie jest? Na chwilę zapłoną w nim nowy promyk nadziei, ale zaraz został przyćmiony myślą, że przecież nieznajoma może kłamać.
- Na jakiej podstawie mam ci wierzyć? - odepchnął ją od siebie. Czy ona naprawdę coś wie o Lucy? Chociaż z drugiej strony znała jej nazwisko...
 - Spójrz, Natsu. - dziewczyna sięgnęła do pasa przewieszonego przez ramię i z torebki do niego przyczepionej, wyciągnęła klucze. Klucze Lucy.
_________________________________________

I jak?
Starałam się w miarę kontrolować poprawność interpunkcyjną, sprawdziłam, ale pewnie niedokładnie, więc jak coś zauważycie - piszcie. Będę poprawiać.
Poza tym - nie wiem czy nie za mało uczuć. Starałam się je jak najlepiej wyrazić, ale nie wiem czy mi się udało. I jeszcze opis tej walki... pierwszy raz coś takiego opisuję, dlatego proszę potraktujcie mnie ulgowo!
Ale i tak cieszę się, że zdołałam napisać go przed końcem miesiąca :D Chociaż szału nie ma...

piątek, 12 września 2014

Prolog.

UWAGA!
Tekst zawiera wulgaryzmy oraz brutalne opisy walk. Mogą go przeczytać wszyscy, dlatego OSTRZEGAM!

Nie wiem kiedy wrócę...
- Jesteś pewna? - zapytał patrząc na nią uważnie. Zacisnęła pięści i delikatnie przytaknęła.
- A co z gildią? Przyjaciółmi? - pytał dalej. Spuściła głowę.
- Już podjęłam decyzję… - odparła cicho.
- A… Natsu? Wiesz że...
- Wiem! - przerwała mu. Nie chciała tego usłyszeć, ponieważ wtedy… wtedy nie zdołałaby… - Jeśli teraz będę się wahać to już nigdy nam się nie uda!
Pokiwał głową ze zrozumieniem i odwrócił się od niej. Podszedł do okna i spojrzał na Magnolię skąpaną w świetle księżyca.
- Nie będzie już powrotu. - powiedział w końcu. Zagryzła wargę.
- Wiem. Ale jeśli mi się uda, jeśli wrócę, będę silniejsza, a wtedy…!
- Tak. Misja się powiedzie. Jednak…
- Nie wpędzaj mnie w wątpliwości. Wiem co się może stać. - wstała i podniosłą głowę. - Dlatego nie umrę. Nigdy na to nie pozwolę!
Makarov uśmiechnął się widząc determinację w oczach podopiecznej. To musi się udać.
- Wróć do nas. Wróć do nas silniejsza i piękniejsza… - mrukną i skinął głową by wyszła.
- Nie mów nikomu. Nikt nie może o tym wiedzieć. - powiedziała jeszcze, podchodząc do drzwi. - jeśli Natsu za mną pójdzie…może umrzeć. Nie chcę tego.
Zaciskając usta wyszła z pokoju na drugim piętrze. Oparła się o drzwi.
A więc wyjeżdża jutro z samego rana. Czas się przygotować.
Uśmiechnęła się do siebie i zeszła do ciemnego baru.

~*~*~*~

- LUCY! Lucy zniknęła! - Natsu jak burza wpadł do gildii dysząc ciężko. Happy wleciał zaraz za nim.
- Nie mam jej ubrań ani rzeczy!! Jej pokój jest pusty! - wytłumaczył szybko kot.
- Ale jak to zniknęła?! - Erza poderwała się z krzesła zaniepokojona. Gildia na chwilę zamarła. Mira przestała czyścić blat i  wpatrywała się w różowo-włosego chłopaka. Chwilę później wszyscy chcieli dowiedzieć się jak najwięcej, dlatego zasypywali pytaniami Natsu i Happiego.
- Mówię wam że nic nie wiem! W jej mieszkaniu zastaliśmy tylko meble! Wszystkie ubrania, kosmetyki, nawet listy do jej matki i powieść zniknęły! - mówił zrozpaczony chłopak.
Jak to się mogło stać?! Gdzie jest Lucy? Dlaczego wyjechała nic nie mówiąc?! A jeśli ktoś ją porwał? W takim razie dlaczego wszystko zabrał?! Cholera! Setki pytań tłukły mu się po głowie, ale wiedział jedno - musi ją znaleźć. Jak najszybciej!
- Uspokójcie się! - zagrzmiał nagle znajomy głos. Makarov pojawił się na blacie baru. - Lucy opuściła gildię i wyjechała.
Wszyscy członkowie zamarli.
- Jak to… opuściła? - wydukał zszokowany Natsu. - Dlaczego?!
Mistrz odetchną głęboko i usiadł.
- Nie wiem dokąd pojechała i nie wiem kiedy wróci. Może za kilka dni, może za miesiąc albo kilka lat… - powiedział w końcu.
- Mistrzu! Powiedz nam coś więcej! - krzyknęła Erza. Staruszek spojrzał po zgromadzonych. Levy i Wendy niemalże płakały, a reszta wpatrywała się w Makarova nie chcąc uwierzyć w ani jedno słowo.
- Mówiłem wam że nie wiem…
- Odnajdę ją! - ni stąd ni zowąd oświadczył Natsu. - odnajdę i przyprowadzę! Nie pozwolę żeby coś się jej stało!
- Natsu… - jęknęła Erza.
- Ona jest moją partnerką! Za wszelką cenę muszę ją chronić! - mówiąc to skierował się do drzwi, ale nim wybiegł mistrz powstrzymał go.
- Nigdzie nie pójdziesz, Natsu. - powiedział groźnie.
- A to niby dlaczego?!
- Ponieważ… zostawiła list.
Chłopak mimowolnie uspokoił się i wyszarpnął z ręki starca białą kopertę. Otworzył ją.

Kochany Natsu, przyjaciele
Niestety, ale muszę opuścić gildię. Mam do spełnienia pewną misję. Nie wiem kiedy wrócę, czy za kilka dni, czy lat. Nie wiem nawet czy w ogóle wrócę, ale jeśli tak się stanie będę znacznie silniejsza! Być może będę mogła zmierzyć się nawet z Natsu i Erzą? Ah, jeszcze jedno.Proszę, Natsu nie szukaj mnie. Jeśli tak się stanie możesz narazić się na wielkie niebezpieczeństwo dlatego - proszę, zostań w gildii i wyczekuj mojego powrotu!
Kocham was! Lucy.”

Smoczy zabójca ściskał w ręku kartę i wpatrywał się w staranne pismo przyjaciółki.
Z jego oczu popłynęły łzy.
- Znajdę cię choćby za cenę życia. - wyszeptał i wybiegł z budynku gildii.

____________________________________________________

Ohayo!
Wiem wiem. Króciutkie, ale mam nadzieję że chodziarz trochę was zainteresowałam. 
Jeśli coś wam się nie podoba, albo zrobiłam gdzieś błąd - piszcie. Dzięki wam mogę się rozwijać i pisać jeszcze lepiej!

Rozdział I - Spotkanie